Recenzja filmu Most z Jennifer Lawrence w roli głównej

 

Jennifer Lawrence w filmie Most

Jennifer Lawrence w filmie Most powraca do surowego, dyskretnego występu, który umieścił ją na mapie i przyniósł jej pierwszą z wielu nominacji do Oscara, gdy miała zaledwie 20 lat.

Cały naturalizm i autentyczność, które pokazała w znakomitym, niezależnym dramacie Debry Granik z 2010 roku „Do szpiku kości” są ponownie pokazywane – nie żeby te talenty poszły gdziekolwiek, gdy Lawrence grał w wielomiliardowej serii „Igrzyska śmierci” lub trio rozpryskowe filmy Davida O. Russella. Tyle, że spektakl, który ją otaczał, często przytłaczał, co przede wszystkim sprawiło, że była tak fascynująca na ekranie.

Tutaj, w pełnometrażowym debiucie uznanej reżyserki teatralnej Lili Neugebauer, Lawrence operuje w niższym, bardziej intymnym rejestrze. Wydaje się to dla niej jakoś wyzwalające – brak makijażu, subtelne rytmy, niespieszne tempo. Nadal jest Dziewczyną w Ogniu, ale płomień jest nieco łagodniejszy, zachęcając do pochylenia się i poczucia jego ciepła.

Lawrence występuje w roli Lynsey, młodej kobiety, która właśnie wróciła do Stanów Zjednoczonych z Afganistanu, gdzie IED spowodował u niej poważne uszkodzenie mózgu podczas pracy w Korpusie Inżynierów Armii. W uproszczonej sekwencji otwierającej Neugebauer skutecznie tworzy niezręczną nową rutynę Lynsey, gdy na nowo uczy się podstawowych zadań, takich jak mycie zębów i trzymanie szklanki wody. Zawsze wspaniała Jayne Houdyshell wywiera duży wpływ w zaledwie kilku scenach jako Sharon, zrównoważona, życzliwa opiekunka, która ją mieszka i pomaga jej w początkowych etapach powrotu do zdrowia. („Most” może pochwalić się szeregiem morderczych weteranów postaci w kluczowych rolach drugoplanowych; poza Houdyshellem jest Linda Emond jako sprośna matka Lynsey i Stephen McKinley Hendersonjako jej ostrożny lekarz.)

Język ciała Lynsey mówi to, czego ona nie powie: że jest sfrustrowana, niecierpliwa, że ​​nienawidzi polegać na innych ludziach, aby przetrwać dzień. Lawrence wiele bez słów dokonuje w wyrażaniu, kim jest jej postać i co ceni. Jest tak intuicyjna w najmniejszym stopniu. A kiedy spotykamy mamę Lynsey – a raczej widzimy ją, jak potyka się w odrapanym domu rodziny w Nowym Orleanie, zapomniawszy odebrać Lynsey z dworca autobusowego – zaczynamy rozumieć pochodzenie tej niezależnej passy.

Ale wyzywająca fasada Lynsey zaczyna się rozpadać, gdy nawiązuje niespodziewaną przyjaźń z Jamesem Brianem Tyree Henry , mechanikiem pracującym przy jej zepsutym pick-upie. Cały film naprawdę się zmienia, gdy przybywa Henry, emanuje tak głębokim człowieczeństwem. Ale James doznał także poważnych obrażeń fizycznych i nauczył się radzić sobie z własnymi demonami – wszystko to sprawia, że ​​scenariusz Ottessy Moshfegh, Luke’a Goebela i Elizabeth Sanders brzmi jak totalnie przygnębiający. To nie jest.

Lawrence i Henry cieszą się łagodną, ​​swobodną atmosferą i chociaż ich bohaterowie niepewnie się wyczuwają, w mgnieniu oka czule drażnią się nawzajem z wygodą kumpli z dzieciństwa. Zanim James stanie się centralną częścią życia Lynsey, ciągle natyka się na imprezową atmosferę miasta, ale pozostaje na jego obrzeżach. Pomaga jej wrócić do prawdziwego świata, a ona pomaga mu się otworzyć i znów zaufać. Łączą się, wkradając się na podwórka Garden District, gdzie w dzień czyści baseny, i poprzez niezwykle luizjańską aktywność polegającą na wypiciu sześciopaka piwa w parku w lepką letnią noc. Oglądanie ich razem to konsekwentna, prosta radość.

Ale jeśli w filmie Neugebauera jest jakieś napięcie, to wynika to z rosnącej świadomości, że ta zaduma nie może trwać. Jedynym potencjalnym problemem jest narastający niepokój Lynsey przed zmianą miejsca pracy i powrotem do pracy – niezależnie od tego, czy powinna, fizycznie czy emocjonalnie. Wspomina, że ​​picie jej leków może nie być najlepszym pomysłem, ale to nie powstrzymuje jej przed robieniem tego co noc bez konsekwencji. Wiemy, że będą popychać się nawzajem, by stawić czoła swoim najgłębszym smutkom i żalom, ale te chwile nigdy nie wypełniają emocjonalnego walenia, którego być może zamierzają.

Ostatecznie film Most może być trochę zbyt ospały, zbyt powściągliwy, ale w jego cichych momentach i dopracowanych wykonaniach można znaleźć katharsis.

Film aktualnie grany w kinach. Sprawdź gdzie obejrzeć cały film

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czarna Pantera 2 Wakanda w moim sercu: Ryan Coogler buduje wściekłą, powolną kontynuację wokół straty Chadwicka Bosemana

Recenzja filmu „Trzy tysiące lat tęsknoty”: Pożądanie, dawno temu

Co każdy musi wiedzieć o filmach Marvela